piątek, 30 maja 2014

Rozdział 8

  Do sali wszedł wysoki, młody chłopak. Miał brązowe włosy i pewny siebie uśmiech. Idąc w stronę biurka nauczycielskiego ignorował natarczywe spojrzenia uczniów, którzy gapili się na niego jakby był z innej planety.
  Hermiona wyglądała na równie zaskoczoną, co pozostali.
  - Wiesz kto to? - zwróciła się do siedzącej obok Parvati. Ta jedynie pokiwała przecząco głową, nie tracąc z oczu intruza.
  Chłopak podszedł do tablicy i napisał na niej swoje imię: Erick Walhall. Następnie odwrócił się do klasy:
  - Witajcie, moi drodzy. Nazywam się Erick Walhall i od dzisiaj będę prowadził lekcje eliksirów. Mówcie do mnie "profesorze Walhall". Mam nadzieję, że jesteście bardzo solidnym rocznikiem i będziecie się nienagannie uczyć. Mam rację? - zapytał poważnym tonem, równie uroczyście jak zaczął. Uczniowie jednak nie odzywali się, wciąż badając sytuację i zbierając jak najwięcej informacji na temat nowego nauczyciela. Niektórzy nie potrafili uwierzyć w to błogosławieństwo. Czyżby Snape tłustowłosy zdecydował się na wcześniejszą emeryturę?
  Chłopak wodził wzrokiem po klasie oczekując odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie. W pewnym momencie się roześmiał.
  - Żartowałem. Eliksiry to przede wszystkim zabawa. Nie oczekuję, że będziecie w tym przedmiocie asami. - powiedział, po czym dodał: - I mówcie do mnie po prostu "Erick". W końcu nie jestem aż taki stary.
  Hermiona zaśmiała się. Dostrzegła też że uczniowie byli znacznie bardziej rozluźnieni niż na początku lekcji. W oczach niektórych dziewczyn pojawił się nawet podziw, i Gryfonkę wcale to nie dziwiło, ponieważ sama była w pewnym stopniu oczarowana prezentacją Ericka. Zabawny, inteligentny i na dodatek przystojny... Brązowowłosa stwierdziła, że będzie w stanie polubić eliksiry.
  Wtedy z ostatniej ławki podniósł się Tod.
  - Przepraszam, możemy wiedzieć, co się stało z profesorem Snapem?
  Dobre pytanie.
  Nauczyciel uśmiechnął się i powiedział:
  - Nie martwcie się o Severusa. Profesor Dumbledore przeniósł go na inne stanowisko.
  Wszyscy zaczęli zastanawiać się, co to znaczy. Może Snape trafił do biblioteki i od dzisiaj będzie czyścił książki z kurzu? Albo został pomocnikiem Filcha? Mało prawdopodobne.
  - Na pewno ucieszy was wiadomość, że Severus wciąż będzie uczył, ale tym razem czarnej magii. - Erick rozwiał wszelkie wątpliwości, co więcej zrobił to z czarującym uśmiechem. -Słyszałem, że od zawsze tego chciał. Dlatego cieszę się, że dzięki mnie profesor Snape może spełniać marzenia.
  Przez salę przeszedł dźwięk zbiorowego śmiechu.
  - No dobra, przejdźmy do lekcji, ok? - powiedział nauczyciel klaszcząc w dłonie. Uczniowie z wyjątkowym entuzjazmem otworzyli podręczniki. Nawet Neville, który już od pierwszej klasy nie przepadał za eliksirami.
  Cała godzina zajęć minęła Hermionie w oka mgnieniu. Była zabawna, luźna i przyjemna. Gryfonka polubiła nową osobowość w gronie profesorów. Zresztą jak wszyscy.
  Wychodząc poczuła chęć przedstawienia się Erickowi osobiście. Bez namysłu odwróciła się w jego stronę i zrobiła kilka kroków do przodu, po których trafiła na jakąś przeszkodę i odbiła się od niej.
  To tylko Malfoy. Zagrodził jej drogę.
  - Ruda się nabrała. Zabini chyba też. I właściwie bardzo mnie to dziwi. Bo wiesz, wciąż beznadziejnie udajesz. - powiedział z prowokacyjnym uśmiechem.
  Hermiona zacisnęła usta w wąską linijkę.
  - Czego ty ode mnie oczekujesz, Malfoy?
  - Gdybym odpowiedział "profesjonalizmu", prosiłbym o zbyt wiele. Więc powiem "więcej zaangażowania". Serio, grasz jak trup, Granger. Bez emocji i na dodatek jesteś zielona, jakbyś chciała zwymiotować.
  - Nic nie poradzę, że tak na mnie działasz. - odpowiedziała Gryfonka. Brawo, pochwaliła się w duchu, świetna riposta. Ale czy aby czasem nie zabrzmiała trochę... dwuznacznie? Nie, na pewno tylko jej się tak wydawało.
  Wtedy zza ławki wyłonił się Blaise.
  - Ej gołąbeczki, wiem, że szukacie jakiegoś ustronnego miejsca na romansowanie, ale nie jestem pewien, czy nadaje się do tego sala eliksirów. Może lepiej idźcie gdzieś, gdzie faktycznie będzie ustronnie? Do schowka na miotły na przykład. - zasugerował szczerząc się, jakby dostał szczękościsku.
  Hermiona kątem oka dostrzegła, że Draco już otwiera usta, by coś odpowiedzieć. Postanowiła jednak przejąć inicjatywę.
  Blondyn chce teatrzyku? To go dostanie.
  - Schowek na miotły, tak? - starała się, aby w jej głosie słychać było zaintrygowanie. - To świetny pomysł, Blaise! - wzięła rękę Malfoya i pociągnęła go w stronę wyjścia, dodając tylko: - Mam do ciebie kilka pytań... - przełknęła ślinę - ...kotku.

  Erick zamknął za sobą drzwi do gabinetu. Był to mały, ciemny pokój w zimnej stylistyce, pasujący do reszty pomieszczeń w lochach. Urządził go Snape ale chłopak stwierdził, że nie będzie nic zmieniał. Podobało mu się tu.
  Nauczyciel przemierzał gabinet wolnym krokiem dokładnie oglądając każdy przedmiot. Zatrzymał się przy szafce z kolekcją opalizujących eliksirów. Były podpisane i ustawione alfabetycznie. Co za dbałość o szczegóły, pomyślał.
  Pod pierwszym z flakoników widniał napis "Amortencja".
  Ach tak. Płynna miłość. Osoba, która wypije ten eliksir zakocha się w tym, kto jej go poda. To bardzo silny napar, ale w nieodpowiednich rękach może być też niszczycielski.
  Erick musnął flakonik palcami. Następnie spojrzał na zdjęcie, które wcześniej postawił na biurku. Zdjęcie jego matki.
  - Gdybyś wtedy miała do tego dostęp... - westchnął. - Wciąż byś tu była... Gdybyś dowiedziała się wcześniej o Amortencji, wszystko byłoby inaczej.
  W oczach chłopaka pojawiły się łzy. Powstrzymał je przed wypłynięciem na powierzchnię. Minęło przecież tyle czasu. Nie powinien już płakać.
  W takim razie co powinien zrobić? Odpowiedź była prosta: to, po co tu przyjechał. Czego pragnął od początku.
  Teraz, kiedy patrzył w smutne oczy swojej matki na zdjęciu, pragnął tego jeszcze bardziej.

  Draco był ciągnięty przez Hermionę korytarzem. Wyraz zaskoczenia wciąż nie opuścił jego twarzy.
  - Widzę, że w końcu zaczynasz traktować mój plan na serio, Granger. - powiedział. - Ale jednak myślę, że trochę zbyt serio.
  - Robię to, co mi kazałeś: bardziej się angażuję. - odparła obojętnym tonem.
  Ślizgon wyrwał dłoń z uścisku.
  - Jak chcesz zadać mi kilka pytań, dlaczego nie zrobisz tego tutaj? Boję się, że w schowku na miotły mogłabyś mnie łatwo zamordować, Granger.
  - Boisz się mnie? - Hermiona spojrzała na Draco z politowaniem.
  Bać się? JEJ?
  Czym prędzej cofnął swoje słowa.
  - Jasne, że nie. - powiedział, po czym dodał: - Wątpię, żeby takimi małymi piąstkami dało się zrobić komuś krzywdę.
  - Mam przy sobie różdżkę, Malfoy. - Gryfonka ledwo wypowiedziała to ostrzeżenie, gdy zza ściany łączącej dwa korytarze wyłoniła się ruda czupryna. Ron najwidoczniej też zauważył Draco i Hermionę, ponieważ zmienił wyraz twarzy z obojętnego na zniesmaczony, a nawet trochę wściekły.
  - Na co się gapisz, Weasley? - zapytał Ślizgon w przypływie impulsu. Chciał wywołać określoną reakcję u Gryfona. Udało mu się.
  Rudowłosy zacisnął pięści i poczerwieniał. Nic jednak nie odpowiedział, tylko ruszył przed siebie mijając zaskoczoną Hermionę. Nawet blondyn zauważył, że coś jest nie tak w wyglądzie i zachowaniu Rona. Zupełnie jakby... grzeczny Gryfon złamał się i spróbował czegoś mocniejszego.
  Amator, pomyślał Draco, nawet nie wie jak sobie radzić z alkoholem.
  Hermiona jednak wyglądała na nieco bardziej przejętą. Stała, szeroko otwartymi oczami gapiąc się w drzwi sali do eliksirów, za którymi zniknął Ron.
  - Zobaczyłaś dementora, Granger? - zapytał blondyn posyłając jej pytające spojrzenie. Gryfonka wyrwała się z transu i potrząsnęła głową.
  - Nie mam pojęcia, co właściwie zobaczyłam... - wybełkotała, dodając po chwili milczenia: - Wiesz co? Później z tobą porozmawiam, Malfoy. Teraz chcę znaleźć Ginny żeby... zresztą nie musisz tego wiedzieć.
   Odeszła w przeciwną stronę szybkim krokiem, a po skręcie w odgałęzienie korytarza zniknęła Ślizgonowi z oczu.

   - To co, spotkamy się dzisiaj po lekcjach przy jeziorze? - zapytała Ginny wtulając się jeszcze bardziej w ramiona Harry'ego. Siedzieli na parapecie przed dziedzińcem i cieszyli się wspólnym czasem. Jednak najbardziej zadowolona była właśnie rudowłosa. Zależało jej na każdej chwili spędzonej z chłopakiem, szczególnie teraz, w ostatnim roku jego nauki, kiedy miał mnóstwo obowiązków.
  Wybraniec westchnął.
  - Nie dzisiaj, dobrze? Muszę się przyłożyć do ćwiczeń z transmutacji, ostatnio kiepsko mi idzie...
  Ginny oderwała się od chłopaka i spojrzała na niego.
  - Znowu? Kiedy ostatnim razem spędziliśmy ze sobą czas dłużej niż przez dziesięć minut, co?
  Harry zacisnął usta. Posłał Gryfonce spojrzenie mówiące "Przepraszam".
  Rudowłosa była naprawdę rozczarowana. Ale co mogła zrobić? Przecież nie pójdzie do McGonagall mówiąc, żeby dała Harry'emu spokój z lekcjami, bo chciałaby się w końcu z nim umówić.
  Nagle mina wybrańca momentalnie uległa zmianie.
  - Cześć Herm. - powiedział uśmiechając się do stojącej obok Hermiony. Kiedy dostrzegł cień zaniepokojenia na jej twarzy, zapytał: - Coś się stało?
  - Nie, nic... - odparła. - Mogę z tobą zamienić słówko, Gin? No wiesz, babskie sprawy...
  Rudowłosa wiedziała co to znaczy: przyjaciółka chciała porozmawiać o Draco. Ale skąd się wziął u niej ten grymas zaniepokojenia?
  Harry posłusznie oddalił się w głąb korytarza. Kiedy zniknął z pola widzenia, Hermiona zaczęła:
  - Wiesz co się dzieje z twoim bratem? Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Wygląda jakby przeżywał załamanie emocjonalne.
  - A więc chodzi ci o Rona? - zapytała Ginny. Brązowowłosa spojrzała na nią pytająco.
  - Tak, a o kogo jeszcze może mi chodzić?
  - Myślałam, że o Draco, kiedy mówiłaś "babskie sprawy". - powiedziała ruda, a nie słysząc reakcji przyjaciółki, dodała: - No wiesz, Draco. Wysoki blondyn. Twój chłopak.
  - Aach taak. Mój chłopak...
  Ginny posłała jej podejrzliwe spojrzenie. Hermiona Granger, która znała wszystkie zaklęcia zanim jeszcze zostały wymyślone teraz nie pamiętała, że jest w związku. Rudowłosa stwierdziła, że to pewnie przez dziwne zachowanie Rona, o którym wcześniej wspomniała. Chwila... jakie dziwne zachowanie?
  - Mówiłaś coś o moim bracie. - powiedziała.
  - Pytałam, czy wiesz co się z nim dzieje?
  - Nie widziałam go wczoraj...
  Hermiona zamyśliła się na moment.
  - Miej na niego oko. - poradziła zdezorientowanej przyjaciółce. - Wydaje mi się, że ostatnio jakoś bardziej przeżywa zerwanie. Coś się z nim dzieje. Coś niedobrego.
  Ginny zamrugała oczami kilka razy. Często była świadkiem anomalii w zachowaniu Rona, ale tym razem czuła, że ta jest poważniejsza.
  Jako siostra czuła się odpowiedzialna za brata. I na pewno nie chciała, aby był on smutny. Hermiona powiedziała, że prawdopodobnie nie otrząsnął się jeszcze po zerwaniu, a na dodatek miał teraz jeszcze jeden powód do zmartwień.
  Był nim oczywiście Draco.
  Ginny wymieniła z brązowowłosą jeszcze kilka uwag, po czym obie ruszyły w swoje strony. Wiedziała, że jeżeli Ron faktycznie ma coś na kształt depresji z powodu związku Hermiony i Ślizgona, będzie musiała zdecydować czy pomóc swojemu bratu, czy zostać przy wspieraniu przyjaciółki.

  Minerwa krzątała się po sali do transmutacji i szukała odpowiednich materiałów, które uczniowie przemienią w nieszkodliwe chomiki. Niestety, nie mogła nic znaleźć.
  Poprzedniego dnia nie miała czasu, aby przygotować się do lekcji. Jej głowa pękała od nadmiaru myśli skierowanych w stronę nowego nauczyciela, młodego i niedoświadczonego ale jednak geniusza w swojej dziedzinie.
  Nagle usłyszała głośne uderzenie o drzwi, które z czasem przemieniło się w nieustające trzaskanie. Było tak nagłe, że zaskoczona podskoczyła w miejscu.
  To na pewno jeden z pierwszorocznych, próbował się popisać przed kolegami.
  Minerwa podeszła do drzwi, spodziewając się, że gdy je otworzy winowajca ucieknie. Jednak kiedy zobaczyła sprawczynię hałasu, było jasne że nie chciała ona rozgniewać nauczycielki.
  - Co tu robisz, Sybillo? - zapytała Mcgonagall. Nie doczekała się jednak odpowiedzi.
  Profesor Trelawney stała w osłupieniu i patrzyła przed siebie. Miała nieobecną minę.
  Była w transie.
  Minerwa wprowadziła kobietę do sali, a kiedy drzwi zamknęły się z głuchym trzaskiem, Sybilla zaczęła przemawiać głosem pozbawionym wyraźnego tonu:
  - Radość jest próżna bez wiedzy. Wiedza korzysta z próżnej radości, by zaskakując odkryć swoje tajemnice i porazić ucieszonych bezradnością. Wiedza może być zemstą. Hogwart będzie świadkiem nieszczęść i niebezpieczeństwa, jeżeli nie zdoła na czas poznać wiedzy, bowiem... - przyśpieszyła oddech i zaczęła mówić szybciej. - ... Czarny Pan jest wśród nas. Jego aura jest obecna. Jego oczy przemierzają korytarze. Jego serce bije w tych murach.
  Minerwa rozwarła oczy w niedowierzaniu.
  - Sybillo, to niemożliwe! Voldemort nie żyje! Został pokonany!
  Profesor Trelawney odwróciła głowę i zimnym, nieobecnym wzrokiem spojrzała na McGonagall.
  - Czarny Pan żyje w umysłach. - powiedziała, po czym zakręciła się w miejscu i upadła na podłogę.
----------------------------------------------------------
  Z całego serca przepraszam Was za to prawdopodobnie najdłuższe opóźnienie w historii internetu :(
  Ten rozdział pisałam bardzo długo, wiem o tym. Bloga założyłam w przerwie od szkoły i wtedy wstawiałam posty co ok. 3 dni, ponieważ miałam mnóstwo czasu na ich pisanie. W tym momencie zajmuje mi go przede wszystkim szkoła. Zbliża się koniec roku i niewiele brakuje mi do stypendium, o którym naprawdę marzę. Zgłosiłam się do kilku projektów i uczę się wszystkiego z lekcji na pamięć. Czasami nawet nie mam siły myśleć, a nie chcę pisać na blogu bzdur typu "Hermiona była zła. Kopnęła Draco, który nie wiedział że zostanie kopnięty". Chcę, żeby były już wakacje, bo wtedy okropnie się nudzę, a nuda sprawia, że piszę więcej.
  Nie będę Was już prosić o wybaczenie, bo pewnie okropnie nabroiłam w Waszych oczach. Ale z drugiej strony już w pierwszym rozdziale pisałam, że mogą się pojawić opóźnienia, bo ja też jestem człowiekiem. I cuż, nie zawieszam bloga, nawet o tym nie myślałam.
  Poza tym mam okropne poczucie winy, z którym dzisiaj pójdę spać :(
  Pozdrawiam, kochani
  Avalon, czyli wcielone zło

8 komentarzy:

  1. po tym rozdziale nie ma opcji, żeby ktoś ci nie wybaczył! Co byś nie zrobiła - wszystko ujdzie ci na sucho dopóki będziesz tak pisała;D Czyli chodzi mi o to, że rozdział jest przecudowny! Czytając go czułam się jakbym czytała jakiś bestseller (nie żartuję! szczera prawda!). Wywołał we mnie tyle przeciwnych uczuć! Z jednej strony ciekawość Ericka, (który notabene wydaje mi się, że w głębi duszy jest zimnym draniem, a niestety takich kocham najbardziej), z drugiej strach o Hogwart. Szczęście, że Draco z Hermioną dogadują się coraz lepiej, z drugiej ogromny smutek, że z Ronem dzieje się, jak się dzieje. Mogłabym tak wymieniać bez końca. Dlatego błagam - pisz jak najczęściej i jak najdłużej!
    Twoja wierna fanka
    ~Irmina

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!
    Fajnie wymyśliłaś z tym początkowym tekstem nowego nauczyciela. Serio myślałam, że będzie on mega surowy i wgl. Hermiona zaczyna się wczuwać w rolę. Ciekawe co się teraz będzie działo! I końcówką to już mnie po prostu zabiłaś. Nie mogę się doczekać co będzie dalej!
    Nie przejmuj się! Nie zrobiłaś przecież nic złego! Rozdziały dodawaj jak ci pasuje, żebyś nie zaczęła myśleć o blogu jak o przymusie. To ma ci przecież dawać radość! :D I powodzenia w szkole!

    OdpowiedzUsuń
  3. ___
    ( 1 ) To jest puchar za najlepszy rozdział do tej pory dla Ciebie od
    I I Ellie. Opłacało sobie włosy wyrywać podczas czekania na
    ''''''''' rozdział. Który się spóźnił STRASZNIE! Ale wybaczam, bo popieram komentarzyk u góry ^ No i co tu dużo mówić. Puchar wyraża więcej niż 1000 słów. Czekam na rozwój sytuacji.
    Twoja druga wielka fanka - Ellie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie komentować poproszę mojego talentu tworzenia pucharów. Liczy się gest, nie wygląd. Buźka :* Ellie

      Usuń
    2. __
      ( 1 )
      I I
      """"

      Nie mogłam na niego patrzeć, musiałam poprawić. Ellie

      Usuń
  4. Nie będę się rozpisywać. Po prostu świetny rozdział i czekam na kolejny. ;)
    Pozdrawiam, malinka9166

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny? Ciekam, ciekam, ciekam i się niedociekam :3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już tu jesteś - zostaw komentarz :)