Ron trzasnął drzwiami dormitorium. Chociaż bal się nie skończył, on wolał wrócić do pokoju, bo czuł, że gdyby został dłużej w Wielkiej Sali, mógłby jeszcze kogoś zabić. Kogoś, a konkretnie jedną osobę.
To dla tego durnia zostawiła go Hermiona? Dla tego pieprzonego arystokraty z tlenionym tyłkiem?! Rudy Gryfon widział ich spotkanie na korytarzu przed biblioteką i nie miał już co do tego wątpliwości.
Pokazywali sobie jakieś kartki, które na pewno były listami miłosnymi. Na dodatek sposób, w jaki Malfoy patrzył na Mionę był jednoznaczny. W tym momencie wyobraźnia Rona działała wbrew jego woli na najwyższych obrotach.
Opadł bezradnie na łóżko, próbując odpędzić się od okropnych wizji. Rudowłosy musiał zrobić coś w tej sytuacji. Plan z Tess nie wypalił, więc z nią jak najszybciej zerwie. I ukarze Malfoya za każde spojrzenie na Hermionę.
Ale najpierw stwierdził, że powinien wziąć prysznic. Perfumy nie maskowały już tak dobrze zapachu potu i alkoholu.
Ron wstał ociężale z łóżka i skierował się w stronę łazienki. Zaszedł zaledwie trzy kroki, kiedy zauważył nieznany przedmiot na komodzie. Był to mały ptak zrobiony z papieru. Ktoś go zaczarował, aby tu przyleciał. Dziwne.
Gryfon wziął do ręki znalezisko i rozłożył je. Na jasnoróżowej karteczce był zapisany tekst:
"Wiem, że wciąż lecisz na Granger. I na pewno boli Cię to, że znalazła sobie kogoś innego, bogatszego - Twojego wroga. Widziałam, jak wychodzili z Wielkiej Sali, trzymając w rękach jakieś listy. Ty też to widziałeś i jestem pewna, że również nie pasuje Ci ten ich pseudo-związek. Dlatego mam nadzieję, że pomożesz mi go zniszczyć. Wtedy Hermiona będzie tylko Twoja.
Jeśli się zgadzasz - przyjdź jutro w południe do sowiarni."
Brak podpisu.
Ron sam nie wiedział, co miał o tym myśleć. Przeczytał tekst jeszcze raz. Jego spojrzenie zatrzymało się na jednym zdaniu.
"Wtedy Hermiona będzie tylko Twoja."
Wiedział już, co zrobi.
Następnego dnia, kiedy Hermiona otwarła oczy, zegar wskazywał dziesiątą. Gryfonka natychmiast zeskoczyła z łóżka w świadomości, że przegapiła połowę lekcji. Dobiegła do szafy i przekopując ubrania, znalazła szatę uczniowską. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że dzień po balu od zawsze jest dniem wolnym. No tak.
Ubrała się bez zbędnego pośpiechu i ruszyła w stronę biblioteki. Było to jedyne miejsce, w którym nikt jej w niczym nie przeszkadzał, pewnie dlatego, że niewielu lubiło zapach starych książek, kurzu i samej nauki.
Idąc korytarzem jej myśli zwróciły się ku innemu tematowi, o którym jednak wolała zapomnieć. To tu wczoraj wieczorem otrzymała pierwszą propozycję pomocy od samego Dracona Malfoya, księcia Slytherinu i wielce arystokraty. Pierwszą propozycję... Czyli będą następne?
Zastanawiała się również nad sprawą z Blaisem i Ginny. Przyjaciółce na pewno nie chodziło o upokorzenie ani zdenerwowanie Hermiony. Cokolwiek sobie myślała, chciała żeby wyszło jej to na dobre. Ale dlaczego akurat towarzyszył jej Zabini? I co chcieli osiągnąć przez wysłanie brązowowłosej i Malfoyowi tych dziwacznych karteczek?
Wtedy czyjaś ręka złapała Hermionę za ramię.
- Musimy pogadać.
Zaskoczona Gryfonka odwróciła się w stronę znajomego chłopaka. Wolałaby jednak wcale z nim nie rozmawiać...
Draco nie spał przez połowę nocy, starając się wymyślić plan zemsty na Zabinim i rudej. Miał już nawet w głowie wstępne szkice, ale wymagały one jeszcze trochę dopracowania. No i czegoś dla odwrócenia uwagi. Niestety, blondyn musiał przyznać, że Blaise jest dość inteligentny, albo inaczej, po prostu nie jest głupi. I na pewno nie zatrzyma się na tej akcji z liścikami, tylko będzie działał dalej, dopóki nie osiągnie celu. Pytanie brzmiało: jakiego? Draco siedział w swoim dormitorium i próbował odpowiedzieć.
Nagle go olśniło.
Przypomniał sobie swoją rozmowę z Zabinim sprzed kilku dni. Wtedy czarnowłosy powiedział: "Dobra, jak nie chcesz podać im, a w szczególności Hermionie dłoni na zgodę to ja zrobię to za ciebie". I wszystko jasne.
Blondyn zerwał się z miejsca. Żeby przechytrzyć Blaisa będzie potrzebował pomocy pewnej osoby. I szczerze powiedziawszy wolałby zostać potrąconym przez stado centaurów niż pokazać się z nią publicznie.
Wyszedł z dormitorium i zaczął zastanawiać się, gdzie może ją znaleźć. Nie minęło wiele czasu, kiedy skierował się w stronę biblioteki.
- Co się znowu stało, Ron? - zapytała Hermiona patrząc na rudzielca. Ten zmieszał się lekko słysząc ton głosu Gryfonki.
- Ja tylko... chciałem cię przeprosić, Miona. Za całą akcję z Teresą.To było po prostu dziecinne.
Brązowowłosa otworzyła szeroko oczy. Czyżby Ronald Weasley w końcu zrozumiał, na czym polegała jego głupota? I to bez jej pomocy? Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że mówił prawdę. Na Merlina, cuda się jednak zdarzają!
- W końcu wydoroślałeś. - Hermiona uśmiechnęła się. - Ale to nie mnie powinieneś teraz przepraszać, tylko Tess.
- Chciałem po prostu upewnić się, czy ty nie masz do mnie pretensji. - Ron spojrzał na nią pytająco. Za co niby miałaby mieć do niego pretensje? - No bo wiesz... Właściwie to przez mój związek z Tess wpadłaś w taką małą jakby depresję i zaczęłaś się spotykać z... tym, którego imię nie przejdzie mi przez gardło. Ale ja widzę że cierpisz, więc jestem gotów dać ci drugą szansę.
Na dowód swoich słów stanął w pozie godnej prawdziwego bohatera.
Gryfonka uniosła brew i zaczęła zastanawiać się jak bardzo mocne proszki rudowłosy wziął wczoraj na balu.
- Co ty bredzisz, Ron? Dlaczego niby miałabym spotykać się z Voldemortem?
Weasley wydał z siebie odgłos podobny do śmiechu, ale z wyraźną nutą zażenowania.
- Jesteś bardzo zabawna, Miona. To jedna z tych cech, które w tobie uwielbiam. - złapał ją za ręce, jednak od razu wyrwała się z uścisku i odsunęła od niego.
- Ronald, ja... Nie chcę już do tego wracać. Myślałam, że zakończyliśmy nasz związek raz na zawsze. Przecież sam stwierdziłeś, że tak będzie lepiej. - powiedziała.
Twarz Gryfona momentalnie spochmurniała.
- Czyli jednak udało mu się cię uwieść? - zapytał podnosząc głos.
- Ron, pokonaliśmy Voldemorta wieki temu, poza tym...
- Ja nie mówię o Voldemorcie! - krzyknął Weasley. Jego policzki przybrały kolor włosów, a usta zacisnęły się w błagalnym grymasie. - Chodzi mi o tego cholernego tumana, zakałę Hogwartu, o pieprzonego arystokratę, który nie powinien już żyć!
Inne osoby znajdujące się na korytarzu patrzyły zdezorientowane w stronę rudzielca i Hermiony. Niektórzy coś między sobą szeptali, inni najzwyczajniej się gapili. Na szczęście nie było wśród nich żadnego nauczyciela, bo chłopak mógłby mieć wtedy spore kłopoty.
- Ron, jak możesz myśleć, że dałabym się uwieść Malfoyowi?! - Gryfonkę oburzyły jego oskarżenia. Nigdy wcześniej nie wygadywał takich głupstw! Ona i Ślizgon? Jeszcze czego!
- Będziesz teraz zaprzeczać, tak? Wiem co widziałem! Wczoraj wieczorem spotkałaś się z tym tlenionym szczurem dokładnie w tym miejscu! - wskazał na posadzkę, ale widząc reakcję Hermiony, od razu pożałował swoich słów. Wzrok dziewczyny wyrażał wściekłość i głębokie rozczarowanie.
- Śledzisz mnie?! - założyła ręce na klatce piersiowej. Chciała zrobić mu wykład o konsekwencjach naruszania wolności osobistej, ale zrezygnowała widząc, że wciąż patrzą na nich inni uczniowie. - Mam tego dość. Idę i nawet nie próbuj mnie szukać.
Gryfonka odwróciła się plecami do Rona. On dotarł do granic wytrzymałości.
- Idź, biegnij do tego swojego brudnego śmierciożercy! Tylko nie przychodź do mnie z płaczem, kiedy już zrobi swoje i rzuci cię jak każdą inną!
Przegiął.
Pod wpływem tych słów, brązowowłosa zatrzymała się i spojrzała na niego nie kryjąc urazy. Gdzie się podział ten zabawny, uroczy chłopak, w którym była kiedyś zakochana? Teraz stała przed nią tylko jakaś jego marna karykatura.
- Jak ci nie wstyd, Ron? - zwróciła się do niego kładąc dłonie na biodrach. Przez chwilę po prostu patrzyła na Gryfona oczekując odpowiedzi. On jednak tylko gapił się ze zdziwieniem, a może nawet swojego rodzaju ogłupieniem w punkt położony za jej plecami.
Nagle Hermiona poczuła czyjąś dłoń delikatnie łapiącą ją w talii. Już ktoś kiedyś ją tak trzymał. Kiedy? Poprzedniego dnia. Kto?
- Malfoy. - powiedziała brązowowłosa trafiając na pewny siebie wzrok blondyna. Było to jedyne słowo, które przyszło jej wtedy na myśl.
- Właśnie tak się nazywam. - Draco wyszczerzył się w uśmiechu. - Przemyślałem twoją propozycję, Granger. I wiesz co? Masz rację, nie możemy cały czas ukrywać naszego związku. Chodź, pójdziemy gdzieś o tym pogadać.
Stojący przed nimi Ron sapnął ciężko. Był okropnie czerwony. Malfoy jednak ignorował go w najlepsze prowadząc zdezorientowaną Gryfonkę do biblioteki.
Kiedy tylko przekroczyli próg pomieszczenia, Draco puścił Hermionę i
z przyzwyczajenia wytarł dłoń o kawałek ciemnozielonej bluzy.
- Odbiło ci?! - krzyknęła Gryfonka. To był dobry znak, w końcu doszła
do siebie po przegrzaniu systemu operacyjnego. Blondyn nawet spodziewał
się po niej takiej reakcji. Cała ona - zero wyczucia sytuacji i
jakiegokolwiek rozeznania.
- Jesteś w bibliotece, Granger. Tu się nie krzyczy. - pouczył ją z
triumfalnym uśmiechem, który był jak najbardziej uzasadniony. - I nie.
Wcale mi nie odbiło, a nawet przeciwnie. To, na co właśnie wpadłem jest
czystym geniuszem.
- Wątpię. - burknęła Hermiona. - Możesz mi przynajmniej wytłumaczyć, jakie masz korzyści z tego, co odwaliłeś na korytarzu?
Draco zaśmiał się krótko.
- Mam satysfakcję. Następnym razem, kiedy rudy osioł ośmieli się
nazwać mnie "brudnym śmierciożercą", dostanie w pysk. Poza tym, wpadłem
na pomysł, jak pokazać Zabiniemu, że nie jestem taki głupi, za jakiego
mnie uważa. A ty mi w tym pomożesz, Granger. Będziesz wesoło udawać,
że jesteśmy razem.
Gryfonka posłała mu spojrzenie pełne oburzenia. Głupia, pomyślał blondyn. Inne dziewczyny marzą o takiej propozycji.
- Nigdy w życiu, Malfoy! - znowu krzyknęła zapominając, gdzie aktualnie się znajduje.
- Nie masz wyjścia. - powiedział Draco
opanowanym głosem. Ostatnie czego chciał w tej chwili to awantura w
bibliotece. - W końcu uratowałem ci życie.
Policzki Hermiony stały się czerwone od irytacji a dłonie zacisnęły w pięści.
- To jest szantaż. - powiedziała.
- Zaczynamy dzisiaj wieczorem w Wielkiej Sali. - oznajmił Ślizgon
jakby nigdy nic. Następnie odwrócił się w stronę drzwi, a po chwili
dodał: - Pamiętaj tylko, żeby przyprowadzić ze sobą siostrę Weasleya.
Ona też jest w to zamieszana.
I wyszedł na korytarz zostawiając za sobą zmieszaną Gryfonkę.
Ron spojrzał w dół, na swoje ręce. Były teraz zaciśnięte w drżące
pięści, gotowe żeby w każdym momencie chwycić różdżkę i wyzwać Ślizgona
na pojedynek zaklęć. Skarcił sam siebie za to, że wcześniej o tym nie
pomyślał. Ale po prostu był zbyt wytrącony z równowagi, żeby mógł o
czymkolwiek myśleć. Został bezczelnie upokorzony przed całym Hogwartem, i
właściwie czekał tylko na to, kiedy zaczną się rozchadzać plotki
dotyczące tej sytuacji.
Wyrywając się z rozmyślań Gryfon zauważył, że nadal stoi przed
biblioteką. Mało tego, niektórzy uczniowie wciąż patrzyli na niego
wymieniając szeptem jakieś uwagi. Rzucił im chłodne spojrzenie i ruszył w
przeciwną stronę, na dziedziniec, zabierając ze sobą resztę godności,
jaka mu została. Kiedy podniósł głowę, jego wzrok trafił na duży zegar
słoneczny wbudowany w ścianę. Wskazywał jedenastą czterdzieści osiem. Z Hermioną po dobroci nie zadziałało, teraz nadszedł czas na
drastyczniejsze środki. Jak najszybciej skierował się w stronę sowiarni.
Gdy otworzył drzwi budynku, poczuł delikatny powiew zimna. Mało kto
chciałby spotykać się w takich warunkach. No chyba że osoba, która ma je
na co dzień, mieszkająca w lochach... Czyli Ślizgon.
- Na górze. - dobiegł go dziewczęcy głos z poddasza wieży. Ron
posłusznie wspiął się po schodach i zamarł, kiedy zobaczył oczekiwaną postać. Pansy
Parkinson. Rozczarował go ten widok, wolałby pracować z kimś mniej... ze
Slytherinu. Odrzucił jednak całą urazę na bok, miał przecież
poważniejszy problem do rozwiązania.
- Po co mnie tu przysłałaś? - zapytał zachowując kilku metrowy dystans.
- Przecież wiesz. Muszę mieć kogoś do pomocy w rozbijaniu związku
Dracona i Granger. Nikt inny nie chce się do tego mieszać, zostałeś
tylko ty. - oznajmiła spokojnym tonem.
Gryfon przez chwilę analizował sytuację i rozważał, czy na pewno może
jej zaufać. Ostatecznie stwierdził że i tak nie ma nic do stracenia.
Przecież Hermionę już stracił.
- A w ogóle masz jakiś pomysł, jak to zrobimy? - podszedł kilka kroków do przodu.
- Jasne.
- Więc?
- Czego Draco boi się najbardziej? Ale jednocześnie co jest dla niego największą wartością?
Ron zastanawiał się nad tymi pytaniami przez chwilę.
- Pieniądze? Żel do włosów? Nie wiem, Parkinson. - zirytował się. Ślizgonka przewróciła oczami.
- Nie, tumanie. Rodzina. Dracon najbardziej boi się swojego ojca. I
tak się pięknie złożyło, że pan Malfoy czuje czystą odrazę do wszelkiego rodzaju mugoli i
szlam. - Pansy uśmiechnęła się dumnie, a Gryfon po raz pierwszy poczuł, że ich współpraca może mieć jakieś efekty. Ślizgonka wiedziała praktycznie wszystko o blondynie, przecież kiedyś byli razem. Podobnie z resztą jak Hermiona i Weasley.
- I co? Uprowadzimy Lucjusza Malfoya, żeby mógł zobaczyć, co wyprawia jego synalek? Parkinson, mów ściślej.
- Po prostu do niego napiszemy. Będzie miał wtedy wybór, albo zignorować list, albo zrobić Draconowi wykład przy najbliższej możliwej okazji, czyli na meczu quidditcha za tydzień.
To się może udać, pomyślał Ron. Poprawka - to się musi udać.
Już miał przed oczami widok wściekłej twarzy ojca Malfoya, mówiącego o dumie rodowej i tradycji. Gryfon uśmiechnął się do siebie i pełen zapału pomógł Parkinson napisać treść listu. Stwierdzili, że osiągną jeszcze lepszy efekt, jeżeli troszeczkę ukoloryzują rzeczywistość.
-------------------------------------------------------------------------------------
Hej! :)
Najmocniej Was przepraszam za to kilkudniowe opóźnienie. Przez ostatnie dwa tygodnie miałam prawdziwe urwanie głowy i mało czasu wolnego, praktycznie cały czas byłam poza domem. Ale teraz skończył się okres zaplanowanych wyjazdów, przynajmniej na ten miesiąc. Mam nadzieję że wybaczycie mi ten jednorazowy wyskok :(
Co do treści w tym rozdziale - może budzić ona pewne kontrowersje, ale wszystkie myśli kierujące Draco i Hermioną wyjaśnię w następnym, bo mam je dokładnie przemyślane :) Opowiadanie musi się toczyć dalej i potrzebowało ono czegoś dla rozruszania, dodam też jakieś wątki pośrednie i zgodnie z sugestią Ellie będzie wątek tajemnicy ;)
Ja sama nie wiem, czy jestem zadowolona z tego rozdziału. Ale trudno, wena przychodzi kiedy chce ;)
Na zakończenie chciałabym Wam jeszcze napisać, że szanuję Wasze zdanie i każdy komentarz i staram się jakoś zawrzeć w blogu coś, co będzie pasowało każdemu, dlatego śmiało piszcie swoje propozycje dotyczące tego opowiadania c;
Pozdrawiam, Avalon.
WYBACZAMY I CZEKAMY NA NOWE ROZDZIAŁKI :3 PISZ SZYBCIUTKOOO :) akcja sie rozkręca hueueueu .. XDD co do pomysłów to napewno jeszce jakiś bedziesz miec :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńMam teraz lawinę pomysłów ;)
No więc... Obudziła się we mnie Wielka Pani Krytyk. Mam zastrzeżenia.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że każdy blog, jaki czytam zawiera ten sam wątek, tzn. szantaż. Zawsze, zawsze, zawsze. Nie zaprzeczam, to jeden z najlepszych pomysłów, ale byłoby fajnie, gdybyś wymyśliła coś orginalnego. Natomiast sprawa z Ronem i Pansy, mimo, iż popularna, bardzo fajna i podła, a ja lubię podłe sprawy. Wiesz, będzie się działo. No... Chyba, że coś spieprzysz ;) Niektóre twoje zagrania są bardzo łatwe do przewidzenia. Liczę na to, że nas cholernie zaszokujesz. Wiesz, tak żebyśmy nie mogli spać ze stresu. Nie wiem, np. '' Aaaaaa, Voldzio miał syna, który chce się zemścić i postanawia dopaść Dracona, bo jest synem zdrajcy'' Heh, moja fantazja. Ej, a jakby na serio tak było? Wow... Co sądzisz? Odpowiesz, piosie? Badzio piosie... - Ellie
Szantaż to faktycznie bardzo popularny motyw w Dramione, ale w moim planie jest tylko małą częścią tego wszystkiego ;)
UsuńCo do pomysłu - świetny! Mogę go zawrzeć na blogu? c; Jeżeli tak to dodam do niego jakieś wątki i ubarwię go trochę :)
Jeżeli uważasz, że to nie jest jakieś dziwactwo, to wal śmiało. Wiesz, czasem fantazjuję i wymyślam takie rzeczy...
UsuńKorzystaj ;) Ellie
Dość łatwy do przewidzenia wątek współpracy Rona i Pansy. Aczkolwiek nie mówię, że nieciekawy. I ten udawany związek... jak powszechnie wiadomo od tego już niedługa droga do prawdziwego romansu. Fajnie byłoby mieć możliwość śledzenia losów innych bohaterów... Rozdział czytało się baaaaaaardzo przyjemnie a co za tym idzie baaaaaaaaaardzo szybko ;( Czekam na kolejne z utęsknieniem
OdpowiedzUsuń~Irmina
Dziękuję <3
UsuńLosy bohaterów będą się ze sobą łączyć i tak, będzie możliwość ich śledzenia ;)
Ciekawe posunięcie z Draco i Hermioną. Czekam na dalsze działanie Blaisa i Ginny, no i mam nadzieję, że jakoś los ich złączy. :P Pansy i Ron... Wiedziałam, że tak to będzie, ale myślę, że dalej to rozwiniesz i będzie fajnie. :D Rozdział fajny, ale zakończyłaś go tak, że wszyscy robią się ciekawi co będzie dalej... Tak więc mam nadzieję, że następny rozdział dodasz szybko! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Malinka. ;3
Dziękuję <3
UsuńWszystko postaram się rozwinąć, a tymczasem mogę zdradzić pewną myśl, jaka mnie ostatnio nawiedziła pisząc kolejny rozdział, mianowicie "jedno kłamstwo rodzi kolejne" :)
Pansy i Ron współpracują? Grubo :D Jestem ciekawa co z tego wyniknie... Romans?
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://precious-fondness.blogspot.com/
Zobaczymy co z tego wyniknie ;)
Usuńświetny nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńdla mnie piszesz po prostu rewelka
najlepsze dramione ever :*
zapraszam do mnie aloohaparadise.blogspot.com
Dziękuję bardzo! :D
Usuńświetne!!!!!!! z nie cierpliwością czekam na następny rozdział ;* weny życzę i już nie mogę się doczekać <3 ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńJeju dodaj rozdział jak najwcześniej, bo nie wytrzymam do poniedziałku, to jest genialne, skąd ty bierzesz takie pomysły?
OdpowiedzUsuńZ głowy ;)
UsuńNiestety rozdział będzie we wtorek, ponieważ cały czas mam wrażenie że jest za krótki :( Ale spokojnie, doczekacie się ;)
Dziękuję <3
Dziękuję! :D
OdpowiedzUsuńSuper, super, super, czekam na.kolejne <333
OdpowiedzUsuńCZEKAM niecierpliwie <3
OdpowiedzUsuńRozdział super :3 mam tylko jedno zastrzeżenie: zwracaj uwagę na czas w utworze. Ron z Pansy mieli się spotkać w południe a wyszłko koło szóstej. To tyle czepiania się ; ) pisz dalej, fajnie wychodzi <3
OdpowiedzUsuń