Był już późny wieczór, gdy zakończyła się uczta powitalna w Wielkiej Sali. Jak co roku nie oszczędzano na dekoracjach i przysmakach. Kto by pomyślał, że Hogwart będzie w tak dobrym stanie zaledwie kilka miesięcy po zakończeniu wojny. Cóż, na pewno nie Hermiona, która w tym momencie biegała po dormitorium badając każdy jego zakamarek. Nie - to nie było zwykłe dormitorium. To było jej WŁASNE dormitorium. Otrzymała je jako że jest prefekt naczelną Gryffindoru i z tego też powodu chodziła z nieco wyżej podniesioną głową.
To już ostatni rok. Ostatnie miesiące w szkole, z którą była tak zżyta. Nie chciała nawet o tym myśleć. Wolała skupić się na czymś istotniejszym, chćby na rozpakowaniu walizek lub przygotowaniu do jutrzejszych zajęć.
Po wpakowaniu ubrań do szafy otworzyła pierwszy lepszy podręcznik. Transmutacja. Starała się coś przeczytać, zapamiętać ale nic z tego. Na moment zamknęła oczy i otworzyła je dopiero gdy ze słodkiego snu wyrwał ją pewien wredny budzik.
Pod salą do eliksirów zebrał się już spory tłumek podekscytowanych siedmiorocznych. Hermiona i Ginny, która postanowiła odprowadzić przyjaciółkę pod klasę a sama miała lekcje godzinę później, dołączyły do niego pięć minut przed rozpoczęciem eliksirów. Obie były zgodne co do jednej rzeczy - zaczynanie roku szkolnego od lekcji ze Snapem to nie jest najlepszy pomysł. Harry i Ron zostali otoczeni przez ciekawskich uczniów, którzy pytali o szczegóły walki z Voldemortem.
Wtedy wzrok wszystkich ( a przynajmniej żeńskiego ułamka ze "wszystkich" ) skupił się na nadchodzącej grupie Ślizgonów, którym przewodził... Draco Malfoy we własnej osobie.
Zmienił się trochę przez ostatnie miesiące. Nie widać już było na jego twarzy zdesperowania jak w czasie wojny, tylko dawną dumę.
Hermiona nie mogła ukryć zdziwienia. Jakim cudem, na Merlina dopuszczono go do kontynuowania nauki w Hogwarcie?! To prawda, może opowiedział się po ich stronie w ostatecznej bitwie z Tym-Którego-Nos-Zjadły-Węże, ale był przecież śmierciożercą! To niedopuszczalne!
- Jakim prawem wpuścili tu Malfoya?! - oburzyła się Hermiona.
- Ja też tego nie rozumiem, Herm. Podobno Dumbeldore uznał że zrobił co zrobił tylko dlatego że chciał ochronić rodzinę. - odparła Ginny.
Brązowowłosa Gryfonka patrzyła w stronę Ślizgona wzrokiem pełnym pogardy. On chyba to zauważył, bo podszedł do niej jakby nigdy nic i powiedział z cynicznym uśmieszkiem:
- Widzę że ucieszył cię mój widok, Granger.
- Bardziej ucieszyłby mnie widok armii dementorów niż ciebie. - odpowiedziała mu zakładając ręce na piersi. Prychnął rozbawiony.
- Nic się nie zmieniłaś. Wciąż jesteś tak samo pewną siebie, zarozumiałą szlamą. - wypluł ostatnie słowo i poczuł dumę kiedy zobaczył w oczach Hermiony przelotne ukłucie upokorzenia.
- Licz się ze słowami Malfoy! - krzyknęła Ginny robiąc krok w stronę Ślizgona.
Wtedy drzwi do sali eliksirów otworzyły się i ukazał się w nich Snape. Podniesionym głosem nakazał wszystkim wejść do klasy. Doskonałe wyczucie czasu. Jeszcze chwila i Hermiona przyłożyłaby Malfoyowi w nos. Był taki niewybaczalnie bezczelny!
Wyglądało na to, że wszystko wróciło do normy. Snape wydawał uczniom rozkazy jak niewolnikom. Nevil bawił się obracając w dłoni korzeń mandragony, Luna spoglądała nieobecnym wzrokiem za okno, Harry i Ron nieporadnie gapili się w podręcznik do eliksirów a Malfoy był zajęty pełnieniem roli księcia Slytherinu opowiadając zapatrzonym w niego pustym panienką o niebezpieczeństwach jakie przeżył.
Pod tym względem on także nic się nie zmienił, pomyślała Hermiona. Nadal był wrednym, nadętym baranem.
Po lekcjach Hermiona została wezwana do Wielkiej Sali. Nie miała pojęcia dlaczego. Powiedziano jej tylko że w sprawach prefekt naczelnej.
Gdy tam dotarła powitała ją profesor McGonagall.
- Zaczekajmy jeszcze na resztę. - oznajmiła Minerwa, gdy Gryfonka zapytała o powód tego wezwania.
Po chwili zza drzwi wyłoniły się sylwetki prefektów naczelnych pozostałych domów. Barney pomachał wesoło do Hermiony. Odpowiedziała mu tym samym, ale w pewnym momencie ręka jej opadła i z trzaskiem uderzyła o nogę.
- Malfoy... - warknęła pod nosem. Co on robi wśród prefektów?! To na pewno jakaś pomyłka. To musi być pomyłka!
- No proszę, Granger. Znowu się spotykamy, zdziwiona, co?
A jednak.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Odwróciła się w stronę profesor McGonagall i postanowiła, że nie będzie zwracać uwagi na gada, który ustawił się za nią.
- A więc, drodzy prefekci - zaczęła przemowę Minerwa. - Nasza szkoła organizuje bal z okazji zwycięstwa w bitwie o Hogwart.
Tod prychnął niezadowolony. Nie lubił tańczyć i słuchać muzyki klasycznej. Profesor go zignorowała.
- Zostaliście wezwani do pomocy w przygotowaniach. Wrócicie tu jutro wieczorem i razem ubierzemy salę.
Wyjaśniło się dlaczego do listy przedmiotów potrzebnych na siódmy rok nauki dopisano "strój wieczorowy".
Hermiona kątem oka dostrzegła że Malfoyowi raczej nie podoba się ten pomysł, podobnie jak całej męskiej części zebranych. Ona jednak była zadowolona. Lubiła takie przyjęcia.
- Możecie się rozejść. - oznajmiła McGonagall kończąc wyjaśnienia dotyczące szczegółów jutrzejszego dnia.
Gryfonka ruszyła w stronę drzwi. Chciała jak najszybciej znaleźć się w dormitorium i ochłonąć ze zdenerwowania. Nagle ktoś zastawił jej drogę.
- To do jutra, Granger. - powiedział Malfoy ze swoim tradycyjnym, wrednym uśmieszkiem.
Hermiona posłała mu wściekłe spojrzenie i wyminęła go przyśpieszając kroku. Współpraca z takim czymś?! O nie, nigdy nie pozwoli się w to wciągnąć!
Draco wszedł do swojego dormitorium nie ukrywając zadowolenia. Ależ ta mała Gryfoneczka się zdenerwowała! Lubił jej dokuczać i był w tym zdaniem siebie najlepszy.
Rozłożył się na sofie. Dzisiaj nie pokazał jej wszystkiego co potrafi, ale jutro będzie do tego mnóstwo okazji. Gdy o tym myślał uśmiech nie schodził mu z twa...
- Mam cie! - krzyknął ktoś wyskakując zza barku. Draco pod wpływem tego nagłego zakłócenia ciszy spadł z kanapy na podłogę.
- Zabini, idioto... - powiedział podnosząc się na nogi. Blaise odpowiedział mu głośnym wybuchem śmiechu. - Co ty do cholery wyprawiasz?
- Chciałem z tobą normalnie pogadać, ale byłeś taki uchachany że nie mogłem się powstrzymać. - odpowiedział Zabini tłumiąc w sobie kolejną falę śmiechu.
- O czym chcesz rozmawiać? - Draco był wyraźnie zirytowany napaścią przyjaciela. No i wciąż bolały go pośladki.
- Nie mam pojęcia co ty wyprawiasz.
- A o co dokładnie ci teraz chodzi?
- A o to, że nawet po zakończeniu wojny zgrywasz takiego samego palanta jak wcześniej.
Malfoy spojrzał na Blaisa ze zdziwieniem.
- Na Godryka, nie sądzisz że czas najwyższy pogodzić się z Wielką Trójcą? - zapytał Zabini, co wywołało u Draco oburzenie.
- Żartujesz, prawda?
- Ani trochę.
- Nie! Wojna zmieniła wiele rzeczy ale nie to! Zgłupiałeś, Blaise?
- Dobra, jak nie chcesz podać im, a w szczególności Hermionie dłoni na zgodę to ja zrobię to za ciebie. - oznajmił Zabini i skierował się w stronę wyjścia. Czy on właśnie nazwał tą szlamę po imieniu?
- Nawet o tym nie myśl! - krzyknął Draco, ale odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwi.
Ginny Weasley szła korytarzem w stronę dormitorium Gryfonów. Jak na złość zapomniała podręczników do transmutacji akurat przed lekcją. Nie spodziewała się że kogokolwiek tam zastanie.
Po podaniu hasła portret Grubej Damy odsunął się. Ruda zrobiła śmiały krok w stronę salonu i zaniemówiła po tym co zobaczyła w środku.
Kiedy nerwy Hermiony wróciły do normalnego poziomu, postanowiła spotkać się z przyjaciółką i obgadać kilka spraw, poplotkować, wyżalić się. W tym celu umówiły się w bibliotece - dla pewności, że nie zastaną tam Malfoya.
- Mam dość, Ginny. Jest dopiero początek roku a ja już mam go dość! - zaczęła gdy znalazły się na osobności.
- O kim teraz mówisz?
- Jak to "o kim"? Oczywiście że o Malfoyu! A o kto inny rujnuje mi życie?
Mimo, że było to pytanie retoryczne, Weasley wyglądała niepewnie, jakby rozważała w duchu zdradzenie jakiejś wielkiej tajemnicy. Hermiona spojrzała na nią pytająco. Wiedziała, że przyjaciółce leży coś na sumieniu.
- No dobrze, powiem ci, tylko tak na mnie nie patrz! - oznajmiła ruda Gryfonka. - Byłam dzisiaj między lekcjami w salonie wspólnym Gryffindoru. Kiedy tylko tam weszłam, zobaczyłam ich... Tak mi przykro, Miona...
- Co? - to było jedyne słowo, które przyszło na myśl Granger. Nie rozumiała nic z paplaniny przyjaciółki.
- No... Ron i jakaś małolata... całowali się. Poprosił mnie żebym ci nic nie mówiła, bo stwierdził że wciąż coś do niego czujesz... - wybełkotała Ginny. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu, Hermiona nie zaczęła płakać ani rozpaczać. Po prostu się roześmiała.
- Ginny, twój brat serio myśli że dalej się w nim kocham? - ruda skinęła głową. - Przecież to ja z nim zerwałam.
- Jest przekonany, że wcale tego nie chciałaś. Z resztą nieważne, lepiej mów co Malfoy znowu wymyślił.
Hermiona opowiedziała przyjaciółce o spotkaniu prefektów naczelnych w sprawie balu. Kiedy skończyła, ruda patrzyła na nią z niedowierzaniem.
- Przecież to nic wielkiego. Spodziewałam się po nim jakiś obelg, przepychanki ale to? Miona, jesteś przewrażliwiona.
- Nie rozumiesz, Ginny. Ten tleniony idiota nie daje mi spokoju!
- Chodzi mi o to że nigdy się nim nie przejmowałaś, a teraz wpadasz w histerię z byle powodu. Co się z tobą stało, Herm?
Dotarły do niej słowa przyjaciółki. Faktycznie, wcześniej takie zachowanie Malfoya mogłaby odebrać nawet za przyjazne. Ale on nie był przyjazny. To wróg, którego z zimną krwią zamknęłaby w Azkabanie. Dowiódł tego przed eliksirami.
Co do Rona - wiedziała że musi dać mu do zrozumienia, że już się w nim nie podkochuje. Na razie nie wiedziała jak. I nawet o tym nie myślała, bo wszystkie jej myśli były przepełnione twarzami blond Ślizgona i pewnym silnym uczuciem. Gniewem. Tak, to zdecydowanie był gniew.
---------------------------------------------------------------------------------------
Witam na moim blogu! :)
Stawiam dopiero pierwsze kroki w świecie blogowania, ale już czuję że to mój żywioł. Będę starała się dodawać posty regularnie, chociaż mogą się zdarzyć pewne drobne opóźnienia ( ja też jestem człowiekiem i mam swoje życie a w nim szkołę ). Zachęcam Was do czytania i komentowania :)
Co do rozdziału - wyszedł trochę krótki, ale myślę że z czasem długość kolejnych rozdziałów będzie się zwiększać. No i przepraszam za błędy, ortografia nie jest moją mocną stroną.
Pozdrawiam,
Avalon C.
"ździwiona"-*zdziwiona
OdpowiedzUsuńWitaj Avalon!
Bardzo fajny rozdział! Może faktycznie trochę krótki, ale uwierz mi, moje są o wiele krótsze. Naprawdę super zaczynasz i będę czytać. C;
Zapraszam do mnie:
czarodziejskiswiathogwartu.blogspot.com
;x
No tak, moja ortografia leży i kwiczy ;)
UsuńPoprawiłam błąd i postaram się uważać na nie w przyszłości :)
Bardzo Ci dziękuję za komentarz <3
Świetny początek! ^^ Trzymaj tak dalej, ja też będę czytać :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło to czytać :)
UsuńDziękuję c;
jaki fajny rozdział.! normalnie nie czytam blogów z opowiadaniami, ale ten mnie chyba zainteresuje *-*
OdpowiedzUsuńJeżeli udało mi się zatrzymać Cię na moment na tym blogu, to świetnie :)
UsuńDziękuję, takie komentarze naprawdę motywują :)))
mega blog! <33
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz, i na pewno będę czytać ^^
Serdecznie zapraszam do mnie, również zaczynam i piszę Dramione ;3
http://dramione-tylko-my.blogspot.com/
Bardzo dziękuję <3
UsuńNa pewno odwiedzę Twojego bloga c;
Spoko Paula <3 ~Olcia <3
OdpowiedzUsuńOooo dziękuję ;*
UsuńŚwietny początek
OdpowiedzUsuńDraco i Hermiona to mój ulubiony parring ;)
popraw jeszcze błąd - dziewczyną na dziewczynom* :)
Ale oprócz tego małego błędu,
wszystko wspaniałe !
~kitty couture
Dziękuję <3
UsuńWybaczcie moje błędy ;)
Trochę wszystko pomieszane, fakty z książki są inne, ale ty chyba o tym wiesz, więc nie będę ich wymieniać. Idealnie dopasowałaś słowa Malfoya do jego charakteru. Nic się nie zmienił. / Kasia
OdpowiedzUsuńWiem, że dużo zmieniłam ;)
UsuńDziękuję <3
Chcę, żeby największe zmiany w Draco zachodziły w trakcie opowiadania, chociaż wojna i towarzyszące jej uczucia też go trochę zmieniły, ale o tym sam jeszcze nie wie :)